Przejdź do treści
Samolot na pasie lotniska z przypiętym korytarzem dla pasażerów. Obrazuje fragment jakie może mieć doświadczenia osoba niewidoma w samolocie.Mason Dahl z Unsplash

Nowe doświadczenia w chmurach

Wakacje jeszcze przed nami, ale letnią część sezonu turystycznego możemy już uznać za otwartą. Niektórzy z Was mają już pewnie plany na majówkę lub romantyczny weekend gdzieś poza granicami naszego kraju. Może się więc zdarzyć, że na wakacyjny wypad udacie się samolotem. Inni zaś wybiorą ten środek transportu podczas podróży biznesowej, nawet po Polsce. I nic w tym dziwnego, bo czasami to istotnie przyspiesza dotarcie do celu.

A jak podróżowanie samolotem wygląda z perspektywy osoby niewidomej? Ostatnio miałam okazję się przekonać, przemieszczając się samolotem po Polsce. Przyznaję otwarcie, że podniebna podróż to nieczęsta forma transportu w moim wypadku. I chyba pierwszy raz leciałam samolotem po utracie wzroku. Postanowiłam więc podzielić się z Wami wrażeniami z podróży.

Bilety i rezerwacje

Gdybym miała kupować bilet lotniczy samodzielnie, prawdopodobnie szybko straciłabym cierpliwość do tego procesu. Aplikacje mobilne linii lotniczych oraz ich strony do najbardziej przyjaznych nie należą. Warto więc trzykrotnie czytać wybrany wariant rezerwacji, żeby nie pominąć istotnych opcji. Na szczęście nie dokonywałam sama zakupu, więc z całej procedury pozostawało mi tylko zapoznać się z zawartością biletu, aby pojawić się na lotnisku odpowiednio wcześnie.

Przed odlotem

Zanim zabrałam się za pakowanie wszystkich niezbędnych rzeczy, musiałam wykonać jeszcze jeden krok. Aby otrzymać niezbędną pomoc podczas poruszania się w przestrzeni lotniska oraz przy wsiadaniu i wysiadaniu z samolotu, musiałam zgłosić to na stronie przewoźnika lub na infolinii. Wybrałam tę drugą opcję i byłam mile zaskoczona, że nie czekałam długo na zgłoszenie konsultanta. Przy okazji zapytałam o wszystko to, co wydawało mi się niejasne w kwestiach związanych z przygotowaniem bagażu podręcznego, więc dalszą część działań mogłam zaplanować i zrealizować z dużo większą dokładnością.

Nie jestem fanką dużej ilości bagażu, więc ograniczyłam go do jednego małego plecaka. Dlatego też musiałam jeszcze odbyć wycieczkę do pobliskiej drogerii, aby zakupić kosmetyki w miniaturowych buteleczkach, które można zabrać na pokład samolotu.

Na lotnisku

Duże hale i pomieszczenia, gdzie wszyscy się wszędzie śpieszą to nie są moje ulubione miejsca. Z pomocą przewodnika (dzięki, Agatka), dałam radę przedostać się do właściwego stanowiska odprawy bagażowej, gdzie musiałam jedynie poczekać na asystę.

Dalsze etapy przemieszczania się po lotnisku przebiegały bardzo sprawnie. Przewodnik nie mógłby przejść ze mną przez wszystkie obszary terminala, więc pomoc asysty już na tym etapie okazała się kluczowa. Ważne też było, że pojawiłam się na lotnisku odpowiednio wcześniej, ponieważ wszystkie procedury wymagają dość sporo czasu. Zwłaszcza gdy jest się osobą niewidomą.

Samo przejście do samolotu też przebiegło gładko. Szłam z asystentem po dokładnie wyznaczonej trasie. Podczas przesiadki w Warszawie miałam też do dyspozycji osobistego busa z kierowcą. Pan był na tyle uprzejmy, że wyjaśnił mi, jakim pojazdem się poruszałam. Był wyposażony w specjalną windę, z pomocą której można podnieść wózek inwalidzki na wysokość drzwi do samolotu, aby następnie przewieźć pasażera z niepełnosprawnością ruchową bezpośrednio do kabiny. W przypadku osoby korzystającej z wózka elektrycznego niestety konieczna jest wcześniej, jeszcze w budynku, przesiadka na wózek aktywny, i to jeszcze dość zminiaturyzowany, żeby zwyczajnie zmieścił się w drzwiach samolotu.

Na pokładzie

Ponieważ zazwyczaj wchodziłam do samolotu na samym początku lub praktycznie na końcu kolejki, nie musiałam się przedzierać. Zostałam też zaprowadzona do swojego miejsca przez osobę asystującą lub personel pokładowy, w zależności od lotniska.

Bezpieczeństwo lotu

Kojarzycie procedury, które zawsze obsługa pokazuje na początku lotu, podczas kołowania? To niezmienny punkt w programie, prawda? Nie inaczej było dla mnie, tylko że, w pewnym sensie, przechodziłam je dwukrotnie. Słyszałam wyjaśnienie dla wszystkich pasażerów, po czym otrzymywałam spersonalizowaną instrukcję skorzystania z maski lub pasów bezpieczeństwa. Byłam też zawsze informowana, gdzie znajduje się wyjście ewakuacyjne, do którego powinnam się kierować. Ponadto obsługa upewniała się zawsze, że pasażer siedzący obok mnie będzie świadomy, że jestem osobą niewidomą i mogę potrzebować pomocy.

Wreszcie w chmurach

Niestety tym razem nie dane mi było obserwować malutkich domeczków przez zaokrąglone okna. Albo rozpromienionych porannym słońcem, różowo-pomarańczowych, figlarnych chmurek wyglądających bardziej jak artystycznie podane lody owocowe. Ale uczucie wznoszenia się, opadania, zmiany kierunku lotu lub wstrząsy podczas turbulencji nadal są odczuwalne. Nie umiałabym opisać tego uczucia dokładnie, ale przez cały czas wiedziałam, czy jesteśmy w powietrzu czy już na ziemi. Ciało wie takie rzeczy instynktownie. Ponadto na różnych wysokościach zmienia się też ciśnienie atmosferyczne, więc cieszę się, że podano wodę i niewielką przekąskę, ponieważ pomaga to na przykład wyrównać ciśnienie w uszach, dzięki czemu się nie zatykają.

Czy jeszcze kiedyś polecę?

Oczywiście, bardzo chętnie. Skróciło to zdecydowanie czas podróży, a samo przebywanie na pokładzie samolotu okazało się przyjemne i dość wygodne. Osoby asystujące mi podczas lotu oraz na wszystkich lotniskach były też bardzo uprzejme i naprawdę dobrze przeszkolone. Wiedziały więc dokładnie, jakiego wsparcia może potrzebować niewidomy pasażer. A teraz cóż, zaparzę kolejną kawę, a potem może posiedzę jeszcze przez chwilę z głową w chmurach…