Przejdź do treści
Dwie osoby idę po parku. Jedna z nich korzysta z laski. Nawiązuje do tematu orientacja w przestrzeni jako osoba niewidoma.MART PRODUCTIONS z Pexels

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć nieco o kwestii orientacji w przestrzeni. Od razu też nadmienię, że moja perspektywa może w tym zakresie różnić się od postrzegania osoby całkowicie niewidomej od urodzenia lub używającej białej laski, ale korzystającej z resztek wzroku. Ja stałam się osobą niewidomą w dorosłości, więc uczyłam się świata od nowa. Wcześniej nie zdawałam sobie w pełni sprawy, jak odmienny będzie to proces, w porównaniu z moimi dotychczasowymi sposobami poznawania przestrzeni.

Hałas i chaos

Pierwsze momenty uczenia się orientacji przestrzennej zdefiniowałabym jako hałas, chaos i niepewność. Horyzont z szerokiej, okalającej mnie przestrzeni ograniczył się do dosłownie kilkudziesięciu centymetrów, ponieważ z pomocą białej laski udaje się jakkolwiek określić zawartość podłoża na mniej więcej jeden krok do przodu. Zwróćcie uwagę, że nie wspomniałam o niczym powyżej. To celowe, bo kiedy przemieszczam się po ulicach, niejednokrotnie natrafiam twarzą lub ubraniami na krzaki, drzewa, poręcze lub inne wystające elementy budynków.

W pierwszych dniach nauki dźwięki otoczenia docierały do mnie jedną, wielką, zmasowaną falą nierozpoznawalnego chaosu, obezwładniającego nawału informacji. Przypuszczam, że w pierwszych dniach użytkowania osoby słabosłyszące mogą odczuwać coś podobnego, gdy zaczynają korzystać z aparatów słuchowych. Mózg bowiem potrzebuje nauczyć się przetwarzania wzmożonej liczby sygnałów.

Normalny hałas uliczny z czasem nieco mi spowszedniał, ale gdy na drodze natrafię na kosiarkę lub młot pneumatyczny… Cóż, szybko tracę orientację. W tym kontekście dodajmy jeszcze jakiś radośnie przejeżdżający traktor lub śmieciarkę i robi się gęsto od dźwięków.

W deszczu i wietrze dochodzi jeszcze dodatkowa warstwa zniekształceń przestrzeni akustycznej, więc kaptur lub parasol zostawiam innym. Wiem, że zimą istnienia czapki nie da się uniknąć, ale zniekształceń dźwiękowych związanych z jej używaniem zwyczajnie i po prostu nie lubię. Tak samo rękawiczek używam tylko w największej zawiei i mrozie, ponieważ bodźce dostarczane przez laskę muszą być dokładne.

A jak orientacja w przestrzeni się odbywa?

Technicznie rzecz biorąc, używa się białej laski, aby określić przestrzeń przed sobą. Kiedy końcówka laski odbija się od krawężnika, budynku, kosza na śmieci lub słupa, drganie z tym związane jest przez nią przenoszone do nadgarstka. Gdy natrafię na krawężnik, schody, górkę lub obniżenie terenu, laska odpowiednio obniża się, zatrzymuje na obiekcie lub natrafia na dziurę, której głębokość trzeba następnie sprawdzić.

W niektórych miastach umieszcza się na chodnikach dodatkowe pomoce ułatwiające korzystanie z białej laski. Na przykład można natrafić na pola uwagi przed przejściami dla pieszych. Są to bardziej chropowate powierzchnie, na których specjalnie układa się kropki w taki sposób, żeby osoba niewidoma mogła się zorientować, że dochodzi do przejścia dla pieszych. W niektórych budynkach o szerokich ciągach komunikacyjnych, na przykład na dworcach kolejowych, znajdują się też linie prowadzące. Są to specjalnie zaprojektowane rowki, na które łatwo natrafić białą laską i które pozwalają zachować linię prostą i dotrzeć do konkretnego celu bez konieczności chodzenia wzdłuż ścian budynków lub chodzenia „na azymut”, co dla osoby niewidomej jest praktycznie niewykonalne.

Jakie przestrzenie są najtrudniejsze?

Bardzo nie lubię otwartych, szerokich przestrzeni, na których nie ma punktów odniesienia, o których wspominałam wcześniej. Gdy poruszam się po ulicach, odbijam się od krawężników, ścian budynków oraz innych obiektów, co pozwala mi zorientować się, gdzie się znajduję. Nieprzyjaznymi miejscami są także niedokładnie zabezpieczone rusztowania lub miejsca robót drogowych, co zdecydowanie dezorientuje.

Gdy zapytam Cię o drogę, pamiętaj, że:

  • Nie widzę, gdzie jest „tam”, które pokazujesz dłonią.
  • Moja laska to nie jest wskaźnik. Dostarcza mi ważnych informacji, więc jej nie przemieszczaj bez dodatkowej werbalnej informacji lub zaproszenia z mojej strony.
  • Nie widzę tego, co Ty, więc nie przepuszczaj mnie przodem lub nie pchaj. Mój horyzont ma dokładnie jeden krok.
  • Nie mów mi, proszę, za ile metrów natrafię na skręt w lewo lub w prawo. Nie mam pojęcia, ile taka odległość ma mniej więcej kroków.
  • Jeśli nie wiesz, jak pomóc, zapytaj. Nie zakładaj, że wiesz i nie krępuj się pytać. Ja też się uczyłam bycia niewidomą, więc rozumiem, że to nieintuicyjne.

Zapewniam Cię też, że pytając Cię o drogę lub prosząc o pomoc, jestem naprawdę przerażona, że się gdzieś zgubiłam. Zdarzało mi się zakręcić w dobrze znanej okolicy, więc mogę poprosić o pomoc będąc 4 kroki od celu. Już mi się to nie raz zdarzało.

A co ze swobodnym spacerkiem po parku?

Nie istnieją dla mnie swobodne spacerki po parku. Poruszanie się w przestrzeni z białą laską wymaga bardzo dużej koncentracji. Skupić na trasie muszę się nawet wtedy, gdy w dane miejsce udaję się kolejny raz. Sytuacja na drodze jest dynamiczna, więc fakt, że nauczę się konkretnej trasy nie oznacza jeszcze, że następnym razem przejdę ją ot tak po prostu.

A w jaki sposób poznaję nowe miejsca?

To dość złożony proces. Gdy do danej lokalizacji udaję się raz lub dwa, najczęściej docieram tam taksówką i na miejscu poproszę o pomoc w dotarciu do konkretnego celu. Tak będzie na przykład w przypadku placówki banku lub nie często odwiedzanego, niedużego sklepu. Do galerii handlowych nie jeżdżę sama praktycznie nigdy. Natomiast tras przydatnych w codziennym funkcjonowaniu, na przykład do lokalnego sklepiku, poczty, apteki lub paczkomatu muszę się po prostu nauczyć z pomocą instruktora orientacji przestrzennej, który przechodzi ze mną daną trasę kilka lub kilkanaście razy. Najpierw z resztą planuje każdy odcinek z wykorzystaniem punktów odniesienia, takich jak krawężniki, ściany budynków, trawniki i inne, które pozwolą na skuteczne i bezpieczne dotarcie do celu.

A czy były trasy, których nie byłam w stanie się nauczyć?

Zdecydowanie tak. Niemożność samodzielnego przejścia danej drogi zdarzyła mi się wielokrotnie. Najczęściej problematyczne było dotarcie do miejsc, wokół których były duże powierzchnie parkingowe i instruktor nie był w stanie pomóc mi znaleźć odpowiednich punktów odniesienia.

Podsumowując

Gdy idziesz sobie po mieście, twój wzrok szuka znanych punktów odniesienia, co pozwala na szybkie odnalezienie się w przestrzeni i zaplanowanie adekwatnej trasy. Mój horyzont ma dokładnie jeden krok, a punkty odniesienia znajdują się na podłożu. Dlatego, gdy spotkasz mnie na ulicy, wybacz, że czasami niechcący stuknę cię białą laską w kostkę lub zapytam o numer nadjeżdżającego autobusu na przystanku. Poruszanie się w przestrzeni, wśród zgiełku, chaosu i wielu pomieszanych sygnałów nie jest dla mnie łatwe. Uczę się pokonywać opory przed odkrywaniem nowych miejsc, ale zdaję sobie sprawę, że poznając tajniki poruszania się w przestrzeni jako osoba niewidoma już w dorosłości, mogę nigdy nie opanować ich dobrze. A to oznacza, że w nieznanej przestrzeni nie poczuję się „jak u siebie”.